gru 20 2006

nie do końca...


Komentarze: 3

pewnie będę się z tego śmiał za jakiś czas, ale na razie kompletnie nie wiem, co robię. przed chwilą coś pisałem, zniknęło, jebudu, nie ma. jak to w ogóle znaleźć potem w sieci? i czy ktoś to będzie mógł przeczytać? piszą mądre głowy, co tym zarządzają, żeby maile do nich pisać z pytaniami, ale nie będę, pobłądzę chwilę sam, czegoś nowego się nauczę.

a w międzyczasie może coś mądrego napiszę. bo generalnie, co już pewnie napisałem, założyłem to dziadostwo, żeby sobie popisać o rzeczach, o których na co dzień nie mam okazji pisać. bo zdarza mi się pisać zawodowo, ale ostatnio w innym zupełnie kierunku, niż bym chciał...

i od razu taka ciekawostka. piszą mądrzy ludzie w Wyborczej, że Kaczyński rusza na Berlin i będzie z Niemaszkiem wojował. o te umowę, co ją podpisano w 1989, kiedy Kaczor jeden i drugi za dużo do powiedzenia zza pleców Wałęsy nie miał. i zasadniczo, i pobieżnie, mało mnie interesuje, z kim będzie kolejna wojna, bo się na nią nie wybieram. mam jednak wrażenie, że niczym dobrym to się nie skończy. pewnie, że każdego Polaka może wkurwić postępowanie Powiernictwa Pruskiego, zwłaszcza, że prawie każdy z nas kogoś (czy coś) między 1939 a 45 stracił. ja na przykład zawsze będę pamiętał o tym, że mi Warszawę wyburzyli do fundamentów. brzmi to lekko, ale lekkim nie jest. w każdym razie - pięciu Niemców podnosi głos, marginalnie zarysowana grupka, a u nas od razu Autorytety walą z grubej rury. sam Prezydent - co by kto o nim nie sądził, Polak Numer Jeden (pięknie kiedyś powiedział Pan Bartoszewski, że z Prezydentem wojować, komentować jego poczynań etc. po prostu nie wypada, choć ja się akurat tego nie trzymam, ale ja mam braki w klasie - jakby to nie brzmiało...) - się wypowiada, no i zapowiada ten wspominany już marsz na Berlin. ja nie idę, ale kilka osób pewnie by z radością poszło... warto? po co? w końcu jak w eleganckim towarzystwie ktoś puści bąka, to raczej zbywa się to milczeniem, a nie poważnie deliberuje na temat farmakologicznych środków na wzdęcie...

a poza tym wszystko po staremu. w robocie lżej jakby trochę, choć to pewnie tylko cichutkie preludium do tego, co nas czeka po nocy sylwestrowej, a w Polsce dwóch piłkarskich sędziów zatrzymali. jeden z Warszawy, nazwisko na W. jak tak dalej pójdzie, to na wiosnę nie będzie komu sędziować. cóż, tak naprawdę wiele to nie zmieni...

coś bym jeszcze napisał w oczekiwaniu na spotkanie, które wiele może zmienić (kwestie typowo zawodowe, w miarę możliwości będę je pomijał).

zastanawiam się, na ile po jakimś czasie będę w stanie się otworzyć, żeby napisać coś mocno prywatnego?

Marta wraca wieczorem, a ja powoli oswajam się z myślą, że w końcu poznam, jak to jest być ojcem. właściwie to już się oswoiłem, choć z drugiej strony - czytałem gdzieś, że ludzie w ciężkim szoku przez długi czas żyją w przekonaniu, że wszystko jest ok. ale jest ok., czuję to. i zaczyna mi się to coraz bardziej podobać...

lukaszkowalski : :
21 grudnia 2006, 03:44
albo przynajmniej po napisaniu zaznaczyc wcisnac kopiuj. i wtedy w razie draki - ctrl+V :)
20 grudnia 2006, 18:03
Właśnie, pisanie w Wordzie to dobra technika. Takie zabezpieczenie.
20 grudnia 2006, 17:03
....długie notki to najlepiej w wordzie i wkleić ...bo giną właśnie ....

Dodaj komentarz